poniedziałek, 21 marca 2016

Nie musisz czytać, możesz grać

Niedawno w polskich mediach lunęła kolejna fala płaczu nad stanem polskiego czytelnictwa. Okazało się, że ok. 63% Polaków TWIERDZI w sondażach, że nie przeczytało w 2015 roku żadnej książki. W takim razie można uznać, że faktycznie nie czyta ok. 70% obywateli (uznaję, że niektórzy nie chcą się do tego przyznać, ale tylko nieliczni – dla większości Polaków to żaden wstyd). W obliczu takich wyników, najgorszych ponoć od lat, nie dziwi, że ręce załamują gracze rynku wydawniczego, poloniści i literaci – ich praca traci na wartości. Ale dlaczego nawet instytucje kultury biją w dzwony jakby nadchodził upadek humanistyki a ludzie mieli wrócić do jaskiń?


Po pierwsze, problem niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce uzależniony jest względami historycznymi – np. stosunkowo dawnym już upadkiem polskich elit i inteligencji. W tradycji jaka obowiązuje teraz w naszym kraju nie ma dużo miejsca dla literatury, przez co wypadamy kiepsko na tle zachodniej Europy. Sytuacja ekonomiczna i poziom życia w Polsce też raczej nie zapewniają przeciętnemu obywatelowi wiele czasu na ucieczkę od problemów życia codziennego w książkową fikcję. Sytuacji tej nie zmienimy jednak żadnymi społecznymi kampaniami ani medialnymi lamentami.

Moim zdaniem, głównym problemem współczesnej kultury w Polsce nie jest niski poziom czytelnictwa. Ciężar leży po zupełnie przeciwnej stronie, mianowicie wspomnianych instytucji i autorytetów kultury. Twardogłowi znawcy i profesorowie nie mogą przyjąć do siebie, że dawne środki przekazu upadają. Bronią papierowych książek i teatrów jak ostatniego bastionu kultury.

Jeśli spojrzeć na historię ludzkości, to książka jest nośnikiem przede wszystkim dwóch wartości: wiedzy oraz opowieści (która dostarcza m.in. doznań estetycznych). Na początku byli bajarze i bardowie, potem słowo pisane na papierze, albo mówiąc ogólniej, na materialnych nośnikach. Teraz wkraczamy w erę informacji wirtualnej, i choć książka ma w tej przestrzeni swój odpowiednik – e-book, to jednak wirtualna informacja w większości nie leży w eterze w formacie .epub.

Współczesnym źródłem wiedzy dla większości ludzi jest Google. Także dla akademików pierwszy krok poszukiwania informacji to wyszukiwarka internetowa, dopiero później, przy bardziej niszowych zagadnieniach, konieczne jest sięgnięcie po papier. Co więc z tego wynika? O ile kiedyś ludzie poszukiwali pokarmu dla swojej ciekawości w encyklopediach i czasopismach, to teraz pobierają go z  sieciowych artykułów i filmików z YouTube. To zjawisko właśnie może mieć duży udział w spadku poziomu czytelnictwa.


Książka to także opowieść, rodzaj sztuki dostarczającej wrażeń estetycznych. I to właśnie „opowieść” jest pojęciem kluczowym, ponieważ to ona wędruje przez historię ludzkości, a książka jest tylko nośnikiem. Najpierw opowieści przekazywano ustnie, potem pisemnie, teraz – multimedialnie. Dlaczego ludzkość miałaby tkwić zanurzona w słowie pisanym, jeśli posiada teraz lepsze narzędzia? Najbardziej oczywistym z nich jest sam obraz, najważniejszym i najmniej docenianym – obraz interaktywny. Nauczyliśmy się już doceniać film jako formę sztuki (choć niegdyś wróżono, że to wyłącznie tępa rozrywka dla mas i nie ma w nim przyszłości), teraz pora na serial, a przede wszystkim - grę komputerową. O ile dzieła małego ekranu dochodzą już powoli swoich praw, to gry wciąż traktowane są przez opinię publiczną wyłącznie jako ogłupiająca forma rozrywki i źródło patologicznych zachowań w gimnazjach. Dla jasności zaznaczę – nie gloryfikuję tu wszystkich gier komputerowych – sądzę, że większość z nich to właśnie ogłupiacze. Ale to samo dotyczy innych mediów: filmu, serialu, muzyki i wreszcie samej „świętej książki”. Statystycznie umysłami ludzkimi rządzą sztampowe komedie romantyczne i filmy akcji, telenowele oraz kiczowate hity radiowe – podobnie wśród książkowych bestsellerów rzadko znajdziemy dzieła przedstawiające sobą wyższy poziom.

Ignorancja elit kulturalnych wobec nowych mediów jest porażająca. Przyjmijmy, że literatura klasyczna to wciąż najpiękniejsza artystyczna forma opowieści, ale miała ona sporo czasu na przestrzeni historii ludzkości, aby osiągnąć swój status. Dlaczego więc nie dać szansy nowym mediom? Nowe formy opowieści integrują sztukę obrazu, dźwięku i w dodatku wprowadzają interaktywność, pozwalającą zatopić się w świat opowieści jak nigdy dotąd (literatura piękna to przecież też forma eskapizmu, a wciągająca powieść jakoś nie funkcjonuje w naszej świadomości jako zagrożenie i generator patologii wśród nieletnich).

Niech zatem powierzchowność nowych mediów nie doprowadza nas do krzywdzących uogólnień. Ludzie kultury zauważają już rewolucję w dzisiejszych serialach – doceniają fabularne eksperymenty i ambitne tematy podejmowane przez te produkcje. Niech dostrzegą też walory gier komputerowych: siłę opowieści w takich grach jak Heavy Rain czy The Last of Us, rozrywkę intelektualną np. w Portal, tematy moralne czy wręcz filozoficzne poruszane np. w This War of Mine czy Life is Strange, bogactwo i autentyczność świata przedstawionego w Wiedźminie 3 (który jest, swoją drogą, nowoczesną wizytówką polskiej kultury na świecie). A przywołuję tu tylko powszechnie znane tytuły, które odniosły komercyjny sukces. Prawdziwy potencjał tkwi w potężnej liczbie produkcji undergroundowych: małych, ambitnych, niekonwencjonalnych, z trudem walczących o swój byt w brutalnych realiach rynkowych. Zmieniają się formy artystyczne, ale równy odsetek twórców wciąż eksploruje wartościowe formy i treści. Sądzę, że podobnie dzielą się odbiorcy – niektórzy potrzebują więcej wrażeń estetycznych i refleksji, inni mniej. A koniec końców każdy bajarz odnajdzie swojego słuchacza - reżyser znajdzie widza, producent gracza, a pisarz czytelnika, i wcale nie można stwierdzić obiektywnie, żeby to czytelnik wyszedł z tego kontaktu z kulturą najmądrzejszy.

"Czytanie jest przereklamowane" - pisarz (!) Szczepan Twardoch

Osobiście wciąż widzę w książce największy potencjał do poruszania umysłu i duszy, ale dostrzegam proces starzenia się tego medium, który zachodzi na naszych oczach. Nie wiem jakie są faktyczne konsekwencje niskiego czytelnictwa w Polsce, może są przytłaczająco negatywne, a może wcale nie. Może za kilkadziesiąt lat okaże się, że kultura ulokuje się wygodnie i na dobre w nowych narzędziach, a czytanie stanie się czynnością zarezerwowaną dla naukowców? Być może, ale nie dramatyzujmy – zmierzch ery książek nie oznacza śmierci kulturyPoza tym, patrząc z szerszej perspektywy, słowo pisane naprawdę ma się dobrze. Pośredniczy w każdym medium – na literaturze opierają się filmy, seriale i gry, a scenariusze do nich pisze się nie inaczej, jak czarnymi znaczkami na białym tle. Narzędzia i formy przekazu się zmieniają, ale opowieść absolutnie nie zamierza umierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz