Niedawno w
polskich mediach lunęła kolejna fala płaczu nad stanem polskiego czytelnictwa.
Okazało się, że ok. 63% Polaków TWIERDZI w sondażach, że nie przeczytało w 2015
roku żadnej książki. W takim razie można uznać, że faktycznie nie czyta ok. 70%
obywateli (uznaję, że niektórzy nie chcą się do tego przyznać, ale tylko
nieliczni – dla większości Polaków to żaden wstyd). W obliczu takich wyników,
najgorszych ponoć od lat, nie dziwi, że ręce załamują gracze rynku
wydawniczego, poloniści i literaci – ich praca traci na wartości. Ale dlaczego
nawet instytucje kultury biją w dzwony jakby nadchodził upadek humanistyki a
ludzie mieli wrócić do jaskiń?
Po pierwsze,
problem niskiego poziomu czytelnictwa w Polsce uzależniony jest względami
historycznymi – np. stosunkowo dawnym już upadkiem polskich elit i
inteligencji. W tradycji jaka obowiązuje teraz w naszym kraju nie ma dużo
miejsca dla literatury, przez co wypadamy kiepsko na tle zachodniej Europy. Sytuacja
ekonomiczna i poziom życia w Polsce też raczej nie zapewniają przeciętnemu
obywatelowi wiele czasu na ucieczkę od problemów życia codziennego w książkową
fikcję. Sytuacji tej nie zmienimy jednak żadnymi społecznymi kampaniami ani
medialnymi lamentami.
Moim zdaniem, głównym
problemem współczesnej kultury w Polsce nie jest niski poziom czytelnictwa.
Ciężar leży po zupełnie przeciwnej stronie, mianowicie wspomnianych instytucji i
autorytetów kultury. Twardogłowi znawcy i profesorowie nie mogą przyjąć do
siebie, że dawne środki przekazu upadają. Bronią papierowych książek i teatrów
jak ostatniego bastionu kultury.
Jeśli spojrzeć na
historię ludzkości, to książka jest nośnikiem przede wszystkim dwóch wartości:
wiedzy oraz opowieści (która dostarcza m.in. doznań estetycznych). Na początku
byli bajarze i bardowie, potem słowo pisane na papierze, albo mówiąc ogólniej,
na materialnych nośnikach. Teraz wkraczamy w erę informacji wirtualnej, i choć
książka ma w tej przestrzeni swój odpowiednik – e-book, to jednak wirtualna
informacja w większości nie leży w eterze w formacie .epub.
Współczesnym
źródłem wiedzy dla większości ludzi jest Google. Także dla akademików pierwszy
krok poszukiwania informacji to wyszukiwarka internetowa, dopiero później, przy
bardziej niszowych zagadnieniach, konieczne jest sięgnięcie po papier. Co więc
z tego wynika? O ile kiedyś ludzie poszukiwali pokarmu dla swojej ciekawości w
encyklopediach i czasopismach, to teraz pobierają go z sieciowych artykułów i filmików z YouTube. To
zjawisko właśnie może mieć duży udział w spadku poziomu czytelnictwa.
Książka
to także opowieść, rodzaj sztuki dostarczającej wrażeń estetycznych. I to właśnie
„opowieść” jest pojęciem kluczowym, ponieważ to ona wędruje przez
historię ludzkości, a książka jest tylko nośnikiem. Najpierw opowieści
przekazywano ustnie, potem pisemnie, teraz – multimedialnie. Dlaczego ludzkość
miałaby tkwić zanurzona w słowie pisanym, jeśli posiada teraz lepsze narzędzia?
Najbardziej oczywistym z nich jest sam obraz, najważniejszym i najmniej
docenianym – obraz interaktywny. Nauczyliśmy się
już doceniać film jako formę sztuki (choć niegdyś wróżono, że to wyłącznie tępa
rozrywka dla mas i nie ma w nim przyszłości), teraz pora na serial, a przede
wszystkim - grę komputerową. O ile dzieła małego ekranu dochodzą już powoli swoich praw, to gry wciąż traktowane są przez opinię publiczną
wyłącznie jako ogłupiająca forma rozrywki i źródło patologicznych zachowań w
gimnazjach. Dla jasności zaznaczę – nie gloryfikuję tu wszystkich gier
komputerowych – sądzę, że większość z nich to właśnie ogłupiacze. Ale to samo
dotyczy innych mediów: filmu, serialu, muzyki i wreszcie samej „świętej książki”.
Statystycznie umysłami ludzkimi rządzą sztampowe komedie romantyczne i filmy
akcji, telenowele oraz kiczowate hity radiowe – podobnie wśród książkowych
bestsellerów rzadko znajdziemy dzieła przedstawiające sobą wyższy poziom.
Ignorancja elit
kulturalnych wobec nowych mediów jest porażająca. Przyjmijmy, że literatura
klasyczna to wciąż najpiękniejsza artystyczna forma opowieści, ale miała ona
sporo czasu na przestrzeni historii ludzkości, aby osiągnąć swój status.
Dlaczego więc nie dać szansy nowym mediom? Nowe formy opowieści integrują
sztukę obrazu, dźwięku i w dodatku wprowadzają interaktywność, pozwalającą
zatopić się w świat opowieści jak nigdy dotąd (literatura piękna to przecież też forma
eskapizmu, a wciągająca powieść jakoś nie funkcjonuje w naszej świadomości jako
zagrożenie i generator patologii wśród nieletnich).
Niech zatem
powierzchowność nowych mediów nie doprowadza nas do krzywdzących uogólnień. Ludzie
kultury zauważają już rewolucję w dzisiejszych serialach – doceniają fabularne
eksperymenty i ambitne tematy podejmowane przez te produkcje. Niech dostrzegą
też walory gier komputerowych: siłę opowieści w takich grach jak Heavy Rain czy
The Last of Us, rozrywkę intelektualną np. w Portal, tematy moralne czy wręcz
filozoficzne poruszane np. w This War of Mine czy Life is Strange, bogactwo i
autentyczność świata przedstawionego w Wiedźminie 3 (który jest, swoją drogą,
nowoczesną wizytówką polskiej kultury na świecie). A przywołuję tu tylko
powszechnie znane tytuły, które odniosły komercyjny sukces. Prawdziwy potencjał
tkwi w potężnej liczbie produkcji undergroundowych: małych, ambitnych,
niekonwencjonalnych, z trudem walczących o swój byt w brutalnych realiach
rynkowych. Zmieniają się formy artystyczne, ale równy odsetek twórców wciąż eksploruje
wartościowe formy i treści. Sądzę, że podobnie dzielą się odbiorcy – niektórzy
potrzebują więcej wrażeń estetycznych i refleksji, inni mniej. A koniec końców
każdy bajarz odnajdzie swojego słuchacza - reżyser znajdzie widza, producent
gracza, a pisarz czytelnika, i wcale nie można stwierdzić obiektywnie, żeby to
czytelnik wyszedł z tego kontaktu z kulturą najmądrzejszy.
"Czytanie jest przereklamowane" - pisarz (!) Szczepan Twardoch
Osobiście wciąż
widzę w książce największy potencjał do poruszania umysłu i duszy, ale
dostrzegam proces starzenia się tego medium, który zachodzi na naszych oczach.
Nie wiem jakie są faktyczne konsekwencje niskiego czytelnictwa w Polsce, może
są przytłaczająco negatywne, a może wcale nie. Może za kilkadziesiąt lat okaże
się, że kultura ulokuje się wygodnie i na dobre w nowych narzędziach, a
czytanie stanie się czynnością zarezerwowaną dla naukowców? Być może, ale nie dramatyzujmy
– zmierzch ery książek nie oznacza śmierci kultury. Poza tym, patrząc
z szerszej perspektywy, słowo pisane naprawdę ma się dobrze. Pośredniczy w
każdym medium – na literaturze opierają się filmy, seriale i gry, a scenariusze
do nich pisze się nie inaczej, jak czarnymi znaczkami na białym tle. Narzędzia
i formy przekazu się zmieniają, ale opowieść absolutnie nie zamierza umierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz