niedziela, 13 listopada 2016

Szczepan Twardoch - "Król"

"Warszawa. Burzliwe lata trzydzieste XX wieku. Wielokulturowy, podzielony świat u progu drugiej wojny, targany konflikatami narodowymi, politycznymi, społecznymi, religijnymi. Zwroty akcji, romanse, gwałty, ćwiartowanie ciał, szantaże, przewroty - podszyte przemocą codzienne życie stolicy."



Tyle z samej okładki książki. Okładki przenoszącej nas do czasów przedwojennych, jak wyciętej z dawnej gazety. Wszystko się zgadza - design, krój czcionki, groteskowe, drobne ryciny. Świetny zabieg aby w księgarni wyróżnić powieść spośród tysięcy powtarzalnych grafik.

Taż okładkowa czcionka - jak spod maszyny do pisania: nierówne odstępy między literami, drobne przetarcia, przyglądam się, jakoś nieznacznie pogrubione wydają się słowa "ćwiartowanie ciał", po przeczytaniu stwierdzam, że to całkiem uzasadnione. Numeracja rozdziałów według alfabetu hebrajskiego, całkiem klimatycznie, ale rozdziałów nie ma wiele. Zauważam, że i tak cała treść zamyka się w przedziale od a do z, tzn. od alef do zajn.

Lektura wciąga w bardzo autentyczny świat. Topografia miasta przedstawiona jest z chirurgiczną precyzją, każdą kawiarnię poznaję z nazwy, każdy sklep wraz z nazwiskiem właściciela, każde mieszkanie w kamienicy z dokładnym adresem. Twardoch w ogóle lubi szczegół, to za pomocą szczegółu nadaje autentyczności swoim bohaterom i robi to w sposób iście mistrzowski, w paru zdaniach wykładając duszę postaci i wbijając ją na stałe do mojej pamięci.

Jednak najbardziej autentyczności "Króla" służy całe tło fabularne, codzienność Warszawy opisana w konkretnych zdarzeniach: wypadkach, przestępstwach i marszach politycznie niestabilnej społeczności. Zresztą w wywiadach Twardoch podkreśla, że opiera całą fabułę na materiałach z ówczesnych dzienników warszawskich. Konfrontuje w ten sposób odmienne perspektywy poszczególnych środowisk politycznych. Sami bohaterowie je czytają, cytują i komentują wydarzenia.

To napędza akcję całej książki, ale jakoś dziwnie ją spłyca. Nie czuję żebym był w tej Warszawie, widzę nazwy ulic, witryny sklepów, krzątaninę ludzką, ale mijam je za szybko, nie dostrzegam wszystkiego, więc ostatecznie czuję się jakbym odwiedzał ją tylko przejazdem. Więcej jest okazji aby rozkoszować się samymi kreacjami bohaterów, z ich bogatą historią - każdy praktycznie w którymś momencie opisany jest w szczegółowej biografii, także niejednokrotnie z datami, na tle wydarzeń historii.

Im dalej wgłąb świętego hebrajskiego alfabetu tym, o zgrozo, więcej przemocy i seksu, seksu i przemocy, kulminacja brutalności i dewiacji, już mi tego chwilami za dużo, ale nie przez słaby żołądek, tylko jakoś mi to proporcjonalnie do całości nie pasuje. No ale Twardoch sam mówił, że to powieść o przemocy i o ciele, to się absolutnie zgadza. O boksie jest ostatecznie niewiele, ale w sam raz, o tym, co najważniejsze. Czasami co nieco o samochodach, też ze szczegółami technicznymi, do tego już mnie autor przyzwyczaił.



Najlepszych wrażeń dostarcza twist, którego nadejście wyczuwam się od samego początku książki, kiedy jeszcze nie wiem dokładnie na czym stoję, potem stopniowo zaczynam się domyślać, to też jest świetne - nie ma momentu olśnienia, tylko powoli wszystko się składa w całość. I obraca sens opisywanych wydarzeń o 180 stopni. Oto jaką rozkoszną władzę ma pisarz - steruje możliwościami poznawczymi czytelnika.

Koniec jest szybki, ale nie zaskakuje, czekam na niego jak na fatum, które musi się wypełnić. Fatum, które od początku historii krąży pod postacią kaszalota nad Warszawą, ale tylko z rzadka kładzie się na niej cieniem masywnej płetwy. Środek ciężkości fabuły leży po fizycznej stronie, brakuje mi tej metafizyki, z jaką, korzystając z wszechmocy narratora, obejmował cały świat Drach w poprzedniej powieści Twardocha.

Wciągająca lektura, ale pozostawia jakiś niedosyt, czyta się jak powieść sensacyjną, za mało jest okazji do zwolnienia i głębszego zanurzenia w ten rozdarty świat. Czy może mieć jakiś związek fakt, że prawa do ekranizacji powieści zakupił Canal+? Informuje o tym napis na tylnej stronie okładki, zapisany dla odmiany idealnym krojem komputerowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz